Chowder z ziemniakami czyli zupa rybna

Bardzo długo nie wiedziałam, że z ryb można zrobić zupę. Bo i jak, przecież ryby zasadniczo pośmiardują i kto żyw, próbuje ten smrodek jakoś okiełznać, to cytryną, to namaczaniem. Wodorosty oraz muł są fajne, ale nie do jedzenia. I tak sobie siedziałam w swojej krainie urojeń, aż do wczoraj.

Poniższy przepis na chowder pochodzi z Kwestii Smaku, wprowadziłam jednak do niego drobne zmiany, w większości wynikajace z roztargnienia; oryginał można zobaczyć tu. Ale wyszło. I to jak! W życiu nie jadłam tak aromatycznej zupy.

Składniki, na cztery porcje podobno:
  • oficjalnie 2 łyżki masła, ale dorzuciłam drugie tyle i jest okej,
  • mała cebula,
  • ząbek czosnku (oryginalnie pół),
  • łyżka mąki,
  • 250 ml mleka,
  • 250 ml bulionu warzywnego,
  • łyżka sosu rybnego (jest to jedyny składnik, którego nie można dostać w dyskontach),
  • dwa obrane i pokrojone w kostkę ziemniaczki,
  • łyżeczka musztardy,
  • ćwierć szklanki groszku, najlepiej świeżego, ale i konserwowy się sprawdził,
  • 1 filet białej ryby (tu miruna) lub dwa filety jeśli nie dajemy małży (a nie dajemy, prawda, ty mały, obrzydły burżuju?),
  • 50 g krewetek atlantyckich (krewetki to co innego, krewetki są wszędzie),
  • łyżka śmietanki kremowej 30% (opcjonalnie podobno, ale dobrze dodać).


Przygotowanie:

Mili Państwo, zaczynamy od posiekania cebuli, którą szklimy przez kilka minut na roztopionym maśle, potem dodajemy czosnek i podsmażamy jeszcze przez minutę-dwie. Następnie dorzucamy mąkę (zasmażka, ay?), smażymy znowuż minutę-dwie. Następnie wlewamy mleko, bulion, sos rybny, dodajemy ziemniaczki plus musztardę. Kwestia Smaku w tym momencie radzi dosolić, ale gdybym posłuchała, to bym chyba nie zjadła, bo całość okazała się naprawdę słona. Zagotowujemy, przykrywamy i gotujemy jeszcze od 10 do 15 minut aby ziemniaki zmiękły. Dosypujemy groszek; jeżeli jest surowy, gotujemy trzy minuty, jeżeli nie, dodajemy od razu filet ryby (samo mięsko), gotujemy go minutę, a następnie finiszujemy krewetkami i śmietaną, zostawiając wszystko na ogniu przez kolejne 15 sekund (co za precyzja!).

Muffiny bananowe z białą czekoladą...

...jedne z lepszych, które zdarzyło się nam robić. Proste jak prostowany w łubkach banan, pyszne i niedrogie. Przepis zaczerpnięty z bloga Czekoladą Utkane; według Autorki receptura pochodzi z którejś z książek Nigelli Lawson.

Składniki [na 12 sztuk; wszystkie powinny być ocieplone do temperatury pokojowej(składniki, nie sztuki)]:

  • 125g masła,
  • łyżeczka ekstraktu z wanilii (użyliśmy cukru wanilinowego),
  • 3/4 szklanki cukru pudru (polecamy obcięcie tej ilości o połowę; sami tak robimy),
  • 3 małe banany lub 2 duże,
  • 4 łyżki śmietany (u nas 12%),
  • 2 jaja,
  • łyżeczka sody,
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 300g mąki,
  • 50g białej czekolady,
  • (opcjonalnie) 2-3 bonusowe kropelki aromatu waniliowego.

Przygotowanie:

Mąkę przesiać i wymieszać z sodą oraz proszkiem do pieczenia. Masło roztopić, banany zgnieść, czekoladę zetrzeć. Do roztopionego masła dodać cukier puder oraz cukier wanilinowy (lub ekstrakt), potem połączyć (łyżką, nie mikserem!) ze śmietaną i z jajami. Następnie dodać mąkę z proszkiem oraz sodą i mieszać do połączenia składników (gdzieś-kiedyś słyszałam, iż nad ciastem na muffiny nie należy pracować zbyt długo ani intensywnie, bo coś tam się może popsować). Dodać banany, a na samym końcu startą czekoladę. Masę wykładać do papilotek; oficjalnie należy je napełniać do 3/4 wysokości, lecz do tego przykazania podchodziliśmy bardzo liberalnie, a wypiek i tak się udał. Piec wszystko w piekarniku (bez termoobiegu, grzanie z góry i z dołu) w temperaturze 180 stopni, potem wystudzić w piecyku. Bon appétit!

Sernikobrownie


Serwus, dzisiaj po długiej przerwie na tapecie najlepszy sernik na świecie, czyli sernikobrownie rodem z Kwestii Smaku. Robiliśmy go już ze trzy razy: debiut wyszedł bezbłędnie, następne dwa egzemplarze miały, niestety, pewien drobny feler -- spód brownie wybił z radością na samą górę. Postanowiliśmy w związku z tym zmienić nieco sposób przygotowania, a także recepturę; ilość cukru w naszej wariacji jest dokładnie o połowę mniejsza i, uwierzcie, ciacho nadal zabija słodyczą.


Spód:

  • 120 g ciemnej gorzkiej czekolady,
  • 120 g masła,
  • 1/4 szklanki cukru,
  • 2 jajka,
  • 2 łyżki mąki pszennej,
  • płaska łyżeczka proszku do pieczenia.

Masa serowa (będziemy ją dzielić na pół, szczegóły później):

  • 1 kg sera do sernika,
  • 3 łyżki mąki ziemniaczanej,
  • 1/2 szklanki cukru,
  • 4 jaja,
  • 1/2 łyżki cukru wanilinowego,
  • 100 g gorzkiej czekolady,
  • 100 g białej czekolady.


Mus truskawkowy:

  • 400 g mrożonych truskawek,
  • 1/8 szklanki cukru,
  • 2 pełne łyżeczki mąki ziemniaczanej.

Przygotowanie:

Ser i jajka na sernik ociepliliśmy w temperaturze pokojowej, a formę o średnicy 26cm wyłożyliśmy papierem, wiadomo. Truskawki wrzuciliśmy do rondla i podgrzaliśmy je do stopienia całego lodu, potem zmiksowaliśmy blenderem z cukrem oraz mąką ziemniaczaną, rozprowadzoną w małej ilości musu, a potem zagotowaliśmy. Odstawiliśmy do wystygnięcia.

Czekoladę na spód połamaliśmy i rozpuściliśmy w kąpieli wodnej razem z masłem; odstawiliśmy z ognia, dodaliśmy cukier i wymieszaliśmy wszystko razem. Po wystudzeniu dodaliśmy jaja, potem mąkę zmieszaną uprzednio z proszkiem do pieczenia. Połączyliśmy dokładnie wszystkie składniki, następnie wylaliśmy masę do tortownicy.

Tutaj przepis z KS i nasz rozjeżdżają się. Oryginalna wersja ciasta nie wymaga podpiekania spodu, ale, nauczeni negatywnym doświadczeniem, wyłamaliśmy się i wrzuciliśmy tortownicę na 15 minut do piekarnika nagrzanego do 170 stopni (grzanie z góry i z dołu, bez termoobiegu). W takiej temperaturze będziemy też piec całe ciasto.

Ser połączyliśmy z mąką oraz z cukrem, z jajami, a także z cukrem wanilinowym. Masę podzieliliśmy na pół, do każdej połowy wlaliśmy odpowiedni rodzaj roztopionej czekolady (ostudźcie ją, zanim wszystko połączycie, żeby jaja z masy się przypadkiem nie ścięły).

Wykładamy na przestudzony i podpieczony spód kolejno: masę z ciemną czekoladą, masę z białą czekoladą, mus truskawkowy. Ten ostatni nakładamy łyżką, tworząc wgłębienia w powierzchni ciasta i wlewając w nie mus.

Ciasto wstawiamy na 55 minut do piekarnika. Potem wyłączamy go i bez otwierania studzimy ciacho przez 10 minut, następnie, stopniowo otwierając drzwiczki, chłodzimy dalej. Sernikobrownie po wrzuceniu na kilka godzin do lodówki staje się jeszcze bardziej zwarty.