Tortille z mąki pszennej...

...czyli podrobiony Meksyk na całego. Połączyliśmy w końcu naszą miłość do tortilli i skłonność do robienia wszystkiego własnoręcznie, co ostatecznie wyszło nam na (bardzo) dobre. Całą inicjatywę poprzedziło niemalże-kupienie placków w Lidlu, ale w ostatniej chwili przypomnieliśmy sobie ( i całe szczęście!) moje ostatnie nimi zatrucie, a także ich skład.
Rzecz jasna, przejedliśmy się tym specyfikiem jak ostatnie świnie (dwa i pół placka na głowę w ramach 'testowania'. Tja, 'testowanie':

- Słuchaj - OMNOMNOM - nie sądzisz, że te tortille są ciut niedosmażone?
- Czekaj, już patrzę - OMNOMNOM - Nie no, z tej strony są spoko.
- O, to ja może ze złej strony jadłam? (OMNOMNOMNOM)
- Zobacz, a ten jakby grubszy...?
- OMNOMNOMNOMNOM.

No a potem, jak to w życiu bywa, jeszcze po trzy tortille z nadzieniem, ajjjjj! A miało być obiadu na dwa dni), ale kto by się tym przejmował. Zdjęć nie ma. Tortilla jaka jest - każdy widzi.


Składniki:
200g mąki pszennej,
łyżka masła,
łyżeczka soli,
1/4 litra wody.

Przygotowanie:
Wszystko wymieszać i zagnieść, coby miało konsystencję ciasta na makaron (znaczy do rąk się nie lepiło się), w razie potrzeby dodać więcej mąki lub wody. Zagnieść, rwać na kawałki i rozwałkowywać na bardzo cienkie placki. Wrzucać na rozgrzaną patelnię - ale, uwaga!  b e z   t ł u s z c z u  -  i smażyć po obu stronach, aż się zarumienią.

Brak komentarzy: