Szanowni Państwo,
kim jesteśmy i o co tu chodzi?
Jesteśmy parą, dziarskim Rafałem z Warszawy i zjełczałą Aleksandrą z Wrocławia. Razem mamy pięćdziesiąt jeden lat i 349cm wzrostu. Kucharze z nas żadni, krytycy kulinarni tym bardziej (lubimy - o zgrozo! - pochłonąć sobie czasami solidnego hamburgera-zdychajło, a na dodatek kompletnie nie znamy się na winach), ostatnio jednak zaczęliśmy próbować swoich sił w kuchni i odkryliśmy, że to jest taki prostopadłościenny rodzaj kota - obniża ciśnienie krwi i wpływa ogólnie pozytywnie, przynajmniej dopóty dopóki nie zacznie żyć własnym życiem i wymykać się spod kontroli. To jest więc jeden z celów bloga - założenie smyczki na prostopadłościan, by nie hasał. I z jakichś względów uznaliśmy, że kogokolwiek będzie to interesować.
Chcielibyśmy również stworzyć pewien rodzaj książki kucharskiej do użytku naszego, naszych znajomych i każdego Czytelnika, który się tu zjawi. Jak dotąd najczęściej gotowaliśmy ze świętej strony kulinarnych poszukiwaczy w Polsce - mowa o Kwestii Smaku, pojawiały się też pozycje z anglojęzycznego Cooking Light (w praktyce nie zawsze light) oraz z dzikiego zagłębia pomysłów - Czarnej Oliwki, czyli zbioru receptur serwisu o2.pl. Ale nie tylko. Nie ograniczamy się do paru witryn - pracowicie przekopujemy internet, by znaleźć ten przepis, który w danym momencie rzeczywiście nas zafrapuje.
Za czym nie przepadamy i/lub czego tutaj prawdopodobnie nie będzie:
Pod barszczem czerwonym i jedzeniem o smaku kokosa, a także flaczkami podpiszę się prawdopodobnie tylko ja, Ola - Rafał na obie zupy reaguje wręcz alergicznie i obdarza te zacne potrawy najgorszymi przymiotnikami. Wątpię także, by na bloga kiedykolwiek zawitała wątróbka, a jeżeli jakiś przepis zawiera bitą śmietanę, to prawdopodobnie go zmodyfikujemy.
Nie jesteśmy też krezusami, w związku z tym patrzymy spode łba na fikuśności z kawiorem, homarami i szynką parmeńską. Staramy się również nie znajdować potraw, wymagających wielu dziwacznych i drogich składników w dużych opakowaniach, których zużywa się minimalne ilości, a potem zostawia całą resztę na zmarnowanie.
Co będzie prawdopodobnie częściej, niż inne rzeczy:
Mamy ogromną słabość do pesto, roqueforta i innych śmierdzieli, czosnku oraz ryb, zwłaszcza tuńczyka i łososia. Staramy się nie myśleć o rtęci. (Co ułatwia nam, notabene, rtęć, gromadząca się w naszych organizmach i degenerująca komórki mózgu) Rafał dałby się pokroić za chili con carne, a ja za naleśniki z bananami i spaghetti carbonara. I za białą czekoladę. (Niestety! Najgorszy rodzaj czekolady to mój ulubiony!).
Na razie zajmiemy się wrzucaniem na bloga tego, co ugotowaliśmy do tej pory. Nowe eksperymenty powinny pojawić się w następnym tygodniu. Ach, zdjęcia! Zdjęcia czasami będą, czasami nie. W miarę możliwości będziemy starali się uzupełniać przepisy o fotografie, ale na to potrzeba czasu i powtórzenia niektórych potraw.
kim jesteśmy i o co tu chodzi?
Jesteśmy parą, dziarskim Rafałem z Warszawy i zjełczałą Aleksandrą z Wrocławia. Razem mamy pięćdziesiąt jeden lat i 349cm wzrostu. Kucharze z nas żadni, krytycy kulinarni tym bardziej (lubimy - o zgrozo! - pochłonąć sobie czasami solidnego hamburgera-zdychajło, a na dodatek kompletnie nie znamy się na winach), ostatnio jednak zaczęliśmy próbować swoich sił w kuchni i odkryliśmy, że to jest taki prostopadłościenny rodzaj kota - obniża ciśnienie krwi i wpływa ogólnie pozytywnie, przynajmniej dopóty dopóki nie zacznie żyć własnym życiem i wymykać się spod kontroli. To jest więc jeden z celów bloga - założenie smyczki na prostopadłościan, by nie hasał. I z jakichś względów uznaliśmy, że kogokolwiek będzie to interesować.
Chcielibyśmy również stworzyć pewien rodzaj książki kucharskiej do użytku naszego, naszych znajomych i każdego Czytelnika, który się tu zjawi. Jak dotąd najczęściej gotowaliśmy ze świętej strony kulinarnych poszukiwaczy w Polsce - mowa o Kwestii Smaku, pojawiały się też pozycje z anglojęzycznego Cooking Light (w praktyce nie zawsze light) oraz z dzikiego zagłębia pomysłów - Czarnej Oliwki, czyli zbioru receptur serwisu o2.pl. Ale nie tylko. Nie ograniczamy się do paru witryn - pracowicie przekopujemy internet, by znaleźć ten przepis, który w danym momencie rzeczywiście nas zafrapuje.
Za czym nie przepadamy i/lub czego tutaj prawdopodobnie nie będzie:
Pod barszczem czerwonym i jedzeniem o smaku kokosa, a także flaczkami podpiszę się prawdopodobnie tylko ja, Ola - Rafał na obie zupy reaguje wręcz alergicznie i obdarza te zacne potrawy najgorszymi przymiotnikami. Wątpię także, by na bloga kiedykolwiek zawitała wątróbka, a jeżeli jakiś przepis zawiera bitą śmietanę, to prawdopodobnie go zmodyfikujemy.
Nie jesteśmy też krezusami, w związku z tym patrzymy spode łba na fikuśności z kawiorem, homarami i szynką parmeńską. Staramy się również nie znajdować potraw, wymagających wielu dziwacznych i drogich składników w dużych opakowaniach, których zużywa się minimalne ilości, a potem zostawia całą resztę na zmarnowanie.
Co będzie prawdopodobnie częściej, niż inne rzeczy:
Mamy ogromną słabość do pesto, roqueforta i innych śmierdzieli, czosnku oraz ryb, zwłaszcza tuńczyka i łososia. Staramy się nie myśleć o rtęci. (Co ułatwia nam, notabene, rtęć, gromadząca się w naszych organizmach i degenerująca komórki mózgu) Rafał dałby się pokroić za chili con carne, a ja za naleśniki z bananami i spaghetti carbonara. I za białą czekoladę. (Niestety! Najgorszy rodzaj czekolady to mój ulubiony!).
Na razie zajmiemy się wrzucaniem na bloga tego, co ugotowaliśmy do tej pory. Nowe eksperymenty powinny pojawić się w następnym tygodniu. Ach, zdjęcia! Zdjęcia czasami będą, czasami nie. W miarę możliwości będziemy starali się uzupełniać przepisy o fotografie, ale na to potrzeba czasu i powtórzenia niektórych potraw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz