Sos słodko-kwaśny...

...czyli historia pewnego garnka. Zacznę od trawestacji znanego zdania dotyczącego Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena: świat dzieli się na dwie grupy ludzi, takich którzy próbowali sosu słodko-kwaśnego i takich, którzy niedługo go spróbują. Rozentuzjazmowani pierwszymi próbami i nakręceni kulinarną niezależnością (czyt. koniec z fast-foodami) postanowiliśmy podjąć to orientalne wyzwanie. Przepis wydawał się prosty i zachęcający. Aby nie przesadzić, zdecydowaliśmy się użyć jedynie połowy ilości podanych składników; nie ma co szaleć. No i wyszedł nam... wielki garnek sosu, którego starczyło na następny tydzień. Nawet nie wiecie, do czego można go dodać w akcie desperacji!
Ilość składników w przepisie należy zredukować o połowę, jeśli chcecie nam dorównać. Z całości wyjdzie prawdopodobnie zaopatrzenie dla małej restauracji.

Składniki:
3 kg pomidorów,
1kg cebuli,
2 łyżki soli,
1 papryka,
2,5 szklanki cukru,
3/4 szklanki octu (wspięliśmy się na wyżyny matematycznych szczytów dzieląc to na pół),
2 łyżki papryki słodkiej (przyprawy)
1/4 łyżki chili (może być pieprz cayenne),
1 łyżka curry,
1/4 łyżki pieprzu białego (należy uważać z tymi wszystkimi ostrymi przyprawami)
1 łyżka granulowanego czosnku,
1 puszka kukurydzy,
1 puszka ananasa.
2 łyżki musztardy,
2 łyżki mąki ziemniaczanej.

Przygotowanie:
Cebulę i pomidory pokroić w kostkę i gotować godzinę. Potem dodać  pokrojoną paprykę i pozostałe składniki, gotować jeszcze pół godziny; dodać mąkę, zagotować.

Pisząc, że z chilli i pieprzem należy 'uważać', mamy na myśli mniej więcej to, by rzeczoną ilość przypraw wrzucać fragmentami i próbować. Tak jest, to niepozorne '1/4 łyżki' trzeba jeszcze podzielić i, proszę mi wierzyć, wiem, co piszę. Nasz pierwszy sos był przepyszny, ale  n i e m i ł o s i e r n i e  ostry - Ola.

Brak komentarzy: